poniedziałek, 26 września 2016

Filozofia kopania kamienia


Testowanie wytrzymałości swojego obuwia na wielkich głazach i metafizyka nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego prawda? Okazuje się, że jest całkiem odwrotnie. Filozoficzne implikacje pewnego pojedynczego przypadku kopnięcia kamienia przez Samuela Johnsona, które miało miejsce 6 sierpnia 1763 roku w trakcie rozmowy z biskupem Georgem Berkeleyem są omawiane do dziś.

Berkeley zasłynął w historii filozofii brytyjskiej jako propagator immaterializmu czyli poglądu głoszącego, że świat materialnego nie ma, a jedyne co istnieje to byty poznające (spirits) i poznawane (ideas). Naczelną zasadą tego prądu filozoficznego jest łacińska maksyma esse est percipi oznacząca "być, znaczy być postrzeganym". Berkeley stał na stanowisku, że wszystko co jest dostępne człowiekowi to wrażenia i percepcje na temat świata. Nigdy nie doświadczamy świata w sposób bezpośredni, lecz zawsze za pośrednictwem zmysłów. Jeżeli ich świadectwo tworzy spójną logicznie całość, to nie ma żadnego sposobu, żeby stwierdzić że coś istnieje poza naszymi zmysłami. Żadna właściwość ani cecha obserwowanego obiektu nie może przesądzić o jego materialnej lub idealnej naturze.

Nieco podobne poglądy do tych, głoszonych przez biskupa Berkeleya istniały już w IV wieku p.n.e. Grecki sofista Gorgiasz również twierdził, że świat nie istnieje (w sposób niezależny od niego samego i materialny). W swoim manifeście starożytnego nihilizmu utrzymywał, że nie istnieje nic poza nim samym - podmiotem poznającym. Takie stanowisko filozoficzne znane jest pod nazwą solipsyzmu. Solipsysta twierdzi, że tylko o tym, co jest doświadczane przez niego samego może powiedzieć że istnieje. Rzeczy, których nie doświadcza - nie doświadcza. Nie ma więc podstaw aby przyjąć, że rzeczywiście istnieją. Płynie z tego wręcz wniosek, że gdyby nie umysł solipsysty to świat w ogóle by nie istniał. Jest on więc czymś w rodzaju fundamentu rzeczywistości.

Polemika z immaterializmem Berkeley'a lub solipsyzmem Gorgiasza jest niezwykle trudna, lub wręcz niemożliwa ponieważ nie da się wykoncypować takiego doświadczenia empirycznego, które mogłyby je ostatecznie potwierdzić lub obalić. To z resztą cecha wszystkich spójnych logicznie poglądów metafizycznych. Mimo tego Samuel Johnson, o którym była mowa na początku, intensywnie i z pasją dyskutował z Berkeleyem na temat immaterializmu. Jego biograf, James Boswell opisuje osobliwy incydent który wydarzył się podczas jednej z takich rozmów:

"Staliśmy razem, rozmawiając o pomysłowej sofistyce biskupa Berkeleya, dowodzącej nieistnienia materii i tego, że każda rzecz we wszechświecie jest odbiciem myśli jedynie. Zauważyłem, że chociaż zgadzamy się, iż jego doktryna nie jest prawdą, niemożliwe jest jej obalenie. Nigdy nie zapomnę skwapliwości, z jaką Johnson odpowiedział, kopiąc z potężną siłą duży kamień, aż się od niego odbił: ’Tak ją obalam'."

Kopnięcie kamienia przez Johnsona najczęściej bywało interpretowane na dwa sposoby: 1) jako wyrażenie większego uznania dla "twardych faktów" lub też "zdrowego rozsądku" niż dla metafizyki, 2) jako wyraz niemocy i frustracji Johnsona potwierdzający słuszność stanowiska Berkeleya. Sposób pierwszy nawiązywał do odczytania intencji Johnsona w świetle szkockiej szkoły filozoficznej "zdrowego rozsądku" (common sense) kojarzonej z myślicielami takimi jak Claude Buffier, Thomas Reid czy też James Beattie. Nie ma jednak dowodów na to, że Johnson rzeczywiście takie poglądy podzielał. Dzisiaj wydawać nam by się mogło, że "zdrowy rozsądek" to po prostu sposób w jaki myśli się o świecie, a nie prąd filozoficzny. To jednak właśnie dzięki grupie szkockich filozofów pewne rzeczy wydają nam się oczywiste. W XVIII wieku osoba nie podzielająca ich poglądów prawdopodobnie nie próbowała by w tak malowniczy sposób zademonstrować, że "twardych faktów" nie sposób zignorować. Drugiej interpretacji impulsywnego zachowania Johnsona przeczy nieco deklaracja kopiącego: "Tak ją obalam". Nie troszczący się ani o stan swojego obuwia ani palców u nóg filozof najwyraźniej sądził, że w jakiś sposób udało mu się zakwestionować stanowisko oponenta. Samuel Johnson był z resztą podobno człowiekiem raczej opanowanym.

Na wymienionych wyżej dwóch interpretacjach sprawa się nie kończy. Trzecia z nich, jedna z bardziej oryginalnych, wskazuje że w XVIII i XIX w. w filozofii europejskiej żywo dyskutowano zagadnienie "Jak oddzielić siebie od otaczającego świata?". Sądzono, że najbardziej niezawodnym sposobem jest zawierzenie dotykowi (feeling). Uważano wtedy, że dotyk jako jedyny nie podlega rozmaitym złudzeniom tak jak wzrok, słuch, smak i zapach. Myśliciele tacy jak John Locke oraz sam George Berkeley zgadzali się, że wrażenia smaków, kolorów, zapachów i dźwięków są wtórne wobec odczuć związanych z dotykiem, a nawet że z nich powstają. Dotykowi, w przeciwieństwie do innych zmysłów dostępne były cechy pierwotne rzeczywistości. Dlatego też kopnięcie Johnsona trafiające na opór miałoby być przemyślaną demonstracją tego, że świat istnieje w sposób autonomiczny. Dotyku (i to tak intensywnego) nie sposób przecież oszukać. 

Mało tego. Autor interpretacji uważał, że również duża siła z jaką kamień został kopnięty miała znaczenie filozoficzne. W XVIII i XIX wieku sądzono, że zmysł dotyku składa się z dwóch elementów: wrażenia nacisku (pressure) oraz napięcia mięśniowego (muscular contraction). Samo dotknięcie kamienia ujawniłoby jedynie jego kształt i solidność (solidity), lecz nie pozwoliłoby odkryć jego innercji, wskazującej na to, że jest czymś innym od kopiącego, a więc istniejącym zewnętrznie. O tym wnioskować można było jedynie w oparciu o napięcie mięśniowe, które musiałoby się wytworzyć przy solidnym kopnięciu głazu. Ta interpretacja ma jednak dwie wady. Po pierwsze zakłada, że prosty i w zasadzie spontaniczny gest Johnsona był gruntownie przemyślany. Po drugie, byłaby to nieskuteczna próba argumentacji ze strony Johnsona. Innercja kamienia wskazywała na to, że istnieje on w sposób przynajmniej w części autonomiczny względem kopiącego, ale nie na to, że jest materialny. Idea także może stawiać opór. Jest mało prawdopodobne, że Johnson który doskonale znał poglądy Berkeleya popełnił błąd przedstawiając argument kompletnie bez znaczenia.

Ponad dwieście lat po incydencie z kamieniem, nieco bardziej przekonującą, czwartą już interpretację wypracował Bruce Silver. Samuel Johnson, wiedząc doskonale że obalenie ani potwierdzenie jakiegokolwiek spójnego logicznie systemu metafizycznego nie jest możliwe, bo w zasadzie każde doświadczenie może być zinterpretowane zarówno na jego korzyść jak i niekorzyść, zademonstrował nie tyle swój stosunek do immaterializmu, co do rozmowy o jego prawdziwości lub fałszywości. Skoro najbardziej wyszukane rozumowe lub empiryczne argumenty nie są w stanie niczego udowodnić ani obalić, to są one równie wartościowe dla dyskusji co kopanie w kamień.

Od sławetnego incydentu wzięło się sformułowanie argumentum ad lapidem czyli "odwołanie do kamienia". Oznacza ono rezygnację z dalszej argumentacji i odejście od centralnego przedmiotu dyskusji na zadany temat. Zwykle rozumie się je jako porażkę tego, kto argumentum ad lapidem zastosował, lecz w przypadku kopniaka Johnsona można zastanowić się czy rezygnacja z rozmowy na temat, na który nie da się skutecznie dyskutować nie była najrozsądniejszym możliwym wyjściem.

Bibliografia:

Bruce Silver. Boswell on Johnson's Refutation of Berkeley: Revisiting the Stone. "Journal of the History of Ideas". 1993, Vol. 54, No. 3, pp. 437-448.

Douglas Lane Patey. Johnson's Refutation of Berkeley: Kicking the Stone Again. "Journal of the History of Ideas". 1986, Vol. 47, No. 1, pp. 139-145.

Giovanni Reale.  Historia filozofii starożytnej. Tom I. Lublin 2000, ss. 259-270.

James Boswell. The Life of Samuel Johnson. R.W. Chapman (red.). Oxford 1998, p. 333.

Madsen Pirie. How to Win Every Argument: The Use and Abuse of Logic. 2006, pp. 101-103.

Victor J. Stranger. Co jest rzeczywiście rzeczywiste? (http://www.racjonalista.pl/pdf.php/s,4950, dostęp: 26.07.2016)