niedziela, 31 maja 2015

Piwo dla egipskich uczniów


Uczniowie, którzy przynieśli do szkoły zbyt mało piwa, musieli liczyć się z tym, że nauczyciel mógł im odmówić zgody na uczestniczenie w zajęciach i odesłać do domu. Brzmi niewiarygodnie? Tak jednak wyglądało codzienne życie w starożytnym Egipcie. Piwo stanowiło tam jeden z najpopularniejszych napojów. Było obok chleba najważniejszym produktem żywnościowym. Egipscy uczniowie, którzy spędzali w szkołach całe dnie, nie mogli obyć się bez solidnego prowiantu.  Dlatego też ich nauczyciele odprawiali z powrotem niedostatecznie zaopatrzonych, nie chcąc mieć do czynienia z wygłodniałymi i spragnionymi podopiecznymi. W starożytnym Egipcie piwo było spożywane przez wszystkie warstwy i grupy społeczne: kobiety i mężczyzn, starców i dzieci, robotników, urzędników, kapłanów a nawet faraonów. Prace archeologiczne prowadzone na terenie "Czarnego Kraju" potwierdzają, że skala na jaką było ono produkowane była tak wielka, że musiało być ono dostępne dla każdego na co dzień. Istniały nawet piwa o różnych nazwach, co sugeruje, że w kraju faraonów i piramid wytwarzano więcej niż jeden typ tego trunku.

Ślady uwielbienia starożytnych Egipcjan dla złocistego napoju można odnaleźć m. in. w Księdze Boskiej Krowy powstałej prawdopodobnie w okresie Średniego Państwa (ok. 2050-1750r. p.n.e.), opisującej mit, w którym ludzkość została uratowana przez piwo. Po tym jak ludzie zarzucili najwyższemu bogowi Ra, że ze względu na podeszły wiek nie nadaje się on już do sprawowania władzy, jego córka Hathor (przedstawiana niekiedy w postaci krowy) zamieniła się w lwiokształtną bestię – Sakhmet, mającą wywrzeć zemstę za nieposłuszeństwo. Rozpoczęła się rzeź. Kiedy ludzkość została już zdziesiątkowana, Ra chciał powstrzymać Sakhmet, lecz rozwścieczony, krwiożerczy potwór nie słuchał już nikogo. Ra wysłał więc posłańców, którzy nakazali uwarzyć Egipcjanom siedem tysięcy dzbanów piwa, a następnie zmieszać je z czerwoną ochrą (powszechnie stosowanym barwnikiem) i rozlać w pobliżu śpiącej bestii. Gdy bogini się przebudziła i natknęła na czerwoną kałużę, zaczęła z niej pić, sądząc że to krew, którą tak lubiła. Nie potrzeba było wiele czasu, ażeby Sakhmet upiła się do nieprzytomności i straciła pamięć o planowanym odwecie. Przebudziła się jako "Hathor o słodkim obliczu". Ludzkość była ocalona. Na pamiątkę tych wydarzeń w mieście Dendera obchodzono potem święto radości i pijaństwa.

Wiek egipskich tradycji warzelniczych liczy się w tysiącach lat. Najstarszy zespół browarów odkryty w Egipcie datuje się na 3500-3000r. p.n.e. Sama technologia produkcji piwa była znana prawdopodobnie dużo wcześniej. Mimo upływu czasu, dziedzictwo Egiptu wciąż jest żywe. Wszystko dzięki archeolog Delwen Samuel i piwowarowi Peterowi Boltowi z Scottisch Courage Brewing Ltd., którzy podjęli się ambitnego i niecodziennego projektu odtworzenia oryginalnego piwa starożytnego Egiptu.  Po tym jak w 1990 roku ekspedycja pod kierownictwem dr-a Barry'ego Kempa odkryła zespół browarów królowej Nefretete, rozpoczęto prace nad zrekonstruowaniem liczącej ponad 3 tysiące lat receptury. Było to możliwe w dużej mierze dzięki gorącemu i suchemu klimatowi Egiptu, który przyczynił się do tego, że pozostałości ziaren przetrwały w dobrej kondycji przez całe milenia. Po trwających kilka lat pracach, zgromadzono informacje niezbędne do próby odtworzenia starożytnego trunku. Ambicją zespołu archeologów i piwowarów była rekonstrukcja napoju z okresu Nowego Państwa (1567 - 1070r. p.n.e.). Dla potrzeb projektu wyhodowano specjalnie w National Institute of Agricultural Botany w Cambridge 350 kilogramów pszenicy płaskurki (ang. emmer) – rzadkiej w dzisiejszych czasach odmiany zboża, którą uprawiano nad Nilem, Tygrysem i Eufratem w czasach faraonów. Do wody użytej w procesie produkcji dodano gipsu, ażeby jej skład był możliwie zbliżony do starożytnego. Część wiedzy na temat egipskiego piwa pozostawała jednak tajemnicą. Badacze nie wiedzieli na przykład, czy dodawano do niego jakieś przyprawy zmieniające smak. Nie byli też pewni, którego z kilku możliwych procesów przetwarzania zbóż używali Egipcjanie. Mimo tego, zdecydowano się uwarzyć 1000 butelek piwa nazwanego Tutankhamun Ale. Pierwsza z nich, została wylicytowana za 7.686 dolarów. W późniejszym czasie cena ustabilizowała się na poziomie 50 funtów szterlingów. Ilustracja przedstawia ów rzadki rarytas, którego cena umieszcza go na liście najdroższych piw świata. Browar Scottish and Newcastle nigdy nie powtórzył swojego wyczynu, lecz znalazł swoich naśladowców wśród piwowarów ze Stanów Zjednoczonych pracujących dla Wynkoop Brewing Company. Tym samym faraonowie zapewnili sobie nieśmiertelność, choć sposób w jaki się to dokonało na pewno nie przyszedł by im nigdy do głowy.

Źródła:
Wiesław Bator, Religia starożytnego Egiptu, Kraków 2004, ss. 214-215, 292-296.

Terry Foster, Tutenkhamun Ale Story, "Brew Your Own", 2010 November [http://byo.com/hops/item/2150-tutankhamun-ale-story] [24.04.2015]

Delwen Samuel & Peter Bolt, Rediscovering ancient Egyptian beer, "Brewers' Guardian" 1995 December, vol. 124 no 12, pp. 26-31.
[http://ancientgrains.org/samuel1995beer.pdf] [27.04.2015]

Delwen Samuel, Archaeology of ancient Egyptian beer, "Journal of the American Society of Brewing Chemists", 1996, vol. 54 no 1, pp. 3-12.
[http://ancientgrains.org/samuel1996beer.pdf] [27.04.2015]

[http://www.pcma.uw.edu.pl/pl/o-centrum/historia/prace-w-egipcie-kalendarium-historyczne/] [28.04.2015]

http://drinkingmadeeasy.com/beer/most-expensive-beers-in-the-world/ [28.04.2015]

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/e/e3/Tutankhamunale.JPG [24.04.2015]

niedziela, 24 maja 2015

Antropologiczna lekcja obiektywności


Około 60 lat temu, a dokładnie w 1956 roku, amerykański antropolog Horace Miner, opublikował w renomowanym czasopiśmie antropologicznym American Anthropologist krótki tekst opisujący szokujące praktyki cielesne Nacirema. Lud ten, należący do grupy północno-amerykańskiej, zamieszkiwał "obszar pomiędzy kanadyjskimi Cree, a Yaqui i Tarahumare z terytorium Meksyku oraz plemionami Carib i Arawak żyjącymi na Antylach". Według Minera, Nacirema cechowali się niezwykle rozwiniętym systemem wierzeń o charakterze magicznym, odnoszących się do zdrowia i ciała.

W każdym domostwie ludu Nacirema znajdowała się przynajmniej jedna kaplica służąca do odbywania potężnych rytuałów i ceremonii mających zapobiegać zniedołężnieniu i chorobom. Tubylcy poddawali się też wielu bolesnym zabiegom, takim jak kaleczenie dziąseł i robienie dziur w zębach, wierząc że zabieg ten pomoże im zjednać sobie ludzi oraz zapewni powodzenie w życiu. Jama ustna była z resztą przedmiotem szczególnej uwagi wśród członków tego ludu. Nacirma regularnie umieszczali w niej małą wiązkę świńskich włosów i wykonywali nią następnie szereg ściśle określonych gestów. Kobiety co jakiś czas uczestniczyły w zadziwiającym obrzędzie, w ramach którego przez nieomal godzinę trzymały swoje głowy w gorących misach, w nadziei że ten z pewnością nieprzyjemny obrząd, zapewni im urodę. Część rytualnych praktyk, mogła być przeprowadzana tylko przez wybrańców w specjalnych świątyniach zwanych latipso. Kłuli tam oni swoich współbratymców magicznymi igłami, nierzadko doprowadzając do ich śmierci. Nie umniejszało to jednak w niczym powszechnej wiary w skuteczność praktyk medycznych. Tekst Minera zakończony był cytatem Bronisława Malinowskiego zaczerpniętym z książki Magia, nauka i religia:

"Patrząc z oddali i z góry, z naszych uprzywilejowanych, bezpiecznych miejsc wewnątrz rozwiniętej cywilizacji, łatwo jest dostrzegać całą brutalność i nieadekwatność magii. Jednakże bez jej siły i przewodnictwa człowiek pierwotny nie mógłby opanować trudności praktycznych, tak jak mu się to udało, ani też wznieść się na wyższe stopnie cywilizacji".

Wbrew pozorom, celem Minera nie było opisanie zwyczajów jednego z indiańskich plemion. Uważni czytelnicy być może zorientowali się już, że "Nacirema" czytane od tyłu, to nic innego jak "American" a latipso to "ospital" z czego już blisko do "hospital" czyli szpitala. Opisywany obszar pomiędzy kanadyjskimi Cree a Meksykiem, obejmuje zaś teren Stanów Zjednoczonych. Amerykański antropolog umieścił w tekście więcej podobnych zakamuflowanych wskazówek. Jaki był zatem powód zamieszczania w szanowanym czasopiśmie antropologicznym czegoś co można by uznać za primaaprillisowy żart? Otóż Horace Miner chciał zwrócić uwagę na tendencję przejawianą przez wielu antropologów (i nie tylko) do opisywania zwyczajów obcych ludów w kategoriach magicznych, niezwykłych i dziwacznych. Codzienne czynności takie jak mycie zębów (fragment o świńskich włosach) nie są przecież dla Amerykanów niczym magicznym. Mało tego. Dbanie o higienę ustną jest zachowaniem całkowicie racjonalnym.

Nasuwa się zatem pytanie: Czy praktyki ludzi wychowanych w obcych nam kulturach mogą być dużo bardziej racjonalne niż nam się początkowo wydaje? Być może wizja odległych, egzotycznych krain pełnych magii i czarów jest zaledwie projekcją naszych własnych romantycznych wyobrażeń, skrzywiającą prawdziwy obraz obcych kultur? Być może też, to nasze codzienne zachowania są mniej racjonalne i bliższe magii niż to by się nam mogło wydawać.

Źródła:
Horace Miner, Rytuały cielesne wśród Nacirema, w: M.Buchowski (red.), Amerykańska antropologia postmodernistyczna, Warszawa 1999, ss. 31-37.

Horace Miner, Body Ritual among the Nacirema, "American Anthropologist", 1956, vol. 58 issue 3, pp. 503-507.

https://mcdn1.teacherspayteachers.com/thumbitem/The-Nacirema-A-Lesson-on-Remaining-Objective-When-Learning-About-Other-Cultures/original-634973-1.jpg [23.04.2015]

niedziela, 17 maja 2015

System kodowania znaków na arabskich chatach internetowych


"Ba3ad", "6arrash" i "wa7ed". Co oznaczają te dziwacznie wyglądające fragmenty tekstu? Czy to wynik niechlujnego zapisu pełnego tzw. "literówek"? Losowe ciągi znaków? A może rodzaj skrótowego zapisu obecnego w wiadomościach SMS i chatach internetowych? Ostatnia odpowiedź jest najbliższa prawdzie. Zastosowanie znaków zazwyczaj oznaczających cyfry, nie jest jednak podyktowane chęcią skrócenia wiadomości. Nie jest też jednie przejawem młodzieżowej mody, jak to ma miejsce choćby w przypadku często używanego zwrotu "C U m8", który można odczytać jako "see you mate" czyli "do zobaczenia kolego" tudzież "na razie stary".

Zaprezentowane powyżej ciągi znaków są arabskimi wyrazami zapisanymi przy pomocy symboli dostępnych w zwesternizowanej wersji kodu ASCII. W pierwszych etapach rozwoju technologii informatycznych i telefonii komórkowej, system kodowania dostosowany był do użytkowników pochodzących z kultury Zachodu, posługujących się najczęściej językiem angielskim oraz cyframi arabskimi (tak naprawdę pochodzącymi z Indii). Pozostali użytkownicy tzw. "nowych technologii", chcący porozumiewać się w językach, których zapis wymagał zastosowania znaków niewystępujących w anglosaskiej wersji alfabetu łacińskiego, musiały znaleźć tymczasowe rozwiązanie problemu ograniczonego repertuaru symboli. Na początku lat 90 XX wieku, rozwinął się więc tzw. "Arabish" czyli arabski alfabet chatów (nazywany również "Moaarab"). Wyraz ten powstał w wyniku połączenia słów "Arab" oraz "English".

Arabish szybko zyskał popularność. Posługiwały się nim nie tylko osoby, które nie znały języka angielskiego, ale również te, które po prostu nie chciały rezygnować z komunikowania się przy pomocy arabskiego. Skromne badanie przeprowadzone przez Ghadę R. el Saida, Marka Warschauera i Aymana Zohry, zdają się potwierdzać, że arabish cieszy się dużą popularnością. Zanim jednak zostanie ono omówione, czytelnikom należy się kilka słów wyjaśnienia w kwestii języka arabskiego i jego odmian. Otóż język arabski ma wiele dialektów, które różnią się od siebie na tyle mocno, że niekiedy porozumienie pomiędzy użytkownikami różnych wersji języka arabskiego jest niemożliwe. Język wspólny dla wszystkich Arabów - tzw. "klasyczny arabski" będący językiem Koranu, jest znany jedynie przez najlepiej wykształconych. Cieszy się on dużym szacunkiem jako język proroka Muhammada.

W trakcie wspomnianych badań przeprowadzonych w 2002 roku na niereprezentatywnej grupie 40 pracowników umysłowych mieszkających w Egipcie, 17 badanych przyznało, że na chatach internetowych posługuje się egipskim dialektem języka arabskiego przy użyciu zapisu łacińskiego (a więc arabish). Dwie osoby zadeklarowały z kolei użycie arabish do zapisu klasycznej odmiany języka arabskiego. Ostatni fakt może się wydać szokujący dla tych, którzy wiedzą jak wielką estymą otaczany jest język Koranu. Na załączonej ilustracji możemy zobaczyć kilka przykładów adaptacji znaków, których zwykle używamy do zapisu cyfr, do oznaczenia specyficznych dźwięków obecnych w języku arabskim. Należy przy tym pamiętać, że podobnie jak w przypadku arabskiego z jego licznymi dialektami, arabish nie jest systemem jednolitym i jego kształt może się różnić w zależności od regionu lub kraju.

Źródła:
Kira Allmann, Arabic Language Use Online. Social, Political and Technological Dimensions of Multilingual Internet Communication, "Monitor", winter 2009, pp. 61-76.

Anouk de Koning, Global Dreams. Class, Gender and Public Space in Cosmopolitan Cairo, Cairo 2009.

Ghada R. el Said, Mark Warschauer & Ayman Zohry, Language Choice Online. Globalisation and Identity in Egypt, "JCMC", 2002 June, no. 7.

niedziela, 10 maja 2015

Niecodzienna odporność mieszkańców okolic Cieśniny Torresa na złudzenie optyczne Müllera-Lyera


Złudzenie Müllera-Lyera jest jedną z najsłynniejszych iluzji optycznych. Po raz pierwszy zostało opisane przez niemieckiego socjologa Franza Carla Müllera-Lyera w 1889 roku. Polega ono na błędnej interpretacji długości odcinków (przedstawionych na ilustracji), według której jeden z nich jest dłuższy od drugiego. W rzeczywistości są one równe pod względem długości. O złudzeniu można przeczytać w wielu książkach poświęconych psychologii poznawczej, a także na niejednej stronie internetowej prezentującej rozmaite iluzje optyczne. Nieco rzadziej opisywanym aspektem złudzenia Müllera-Lyera jest to, że nie wszyscy są jednakowo na nie podatni. Na początku XX wieku, William H. R. Rivers, uczony badający możliwości percepcyjne mieszkańców wyspy Mer (lokalna nazwa Murray Island) położonej w okolicach Cieśniny Torresa, zaobserwował że żyjący tam ludzie są odporniejsi na owo złudzenie w porównaniu do Europejczyków.

Nie ma jednak niczego cudownego w samej wyspie ani cieśninie, co tłumaczyłoby zaobserwowany efekt. Wyjaśnienie jest całkiem prozaiczne, choć ma doniosłe znaczenie dla nauk zajmujących się percepcją. W trakcie długotrwałych badań, psychologowie kulturowi doszli do wniosku, że ludzie dostosowują nieświadomie swoje mechanizmy percepcji do warunków, z którymi mają na co dzień do czynienia. Mieszkańcy miast, a więc osoby mające więcej kontaktu z prostopadłościennymi, małymi przestrzeniami ("carpentered environment"), łatwiej ulegają złudzeniu Müllera-Lyera, niż ludzie żyjący w rejonach nie-miejskich, w których takich przestrzeni jest mniej. Domy w okolicach Cieśniny Torresa często mają zaokrąglone kształty – stąd wyjątkowa odporność ich właścicieli na omawiane złudzenie. Wszystko ma jednak swoją cenę. Mieszkańcy wyspy Mer przypłacają swą niewrażliwość na złudzenie Müllera-Lyera, większą podatnością na inną iluzję optyczną. Jest nią złudzenie Ficka, znane w literaturze anglojęzycznej jako "vertical–horizontal illusion", polegające na przeszacowywaniu długości linii pionowych w stosunku do poziomych.

Źródła:
Michael Cole, Cultural Psychology: A Once and Future Discipline, Harvard University Press: 1996, pp. 40-50.

J.O. Robinson, The psychology of visual illusion, Courier Dover Publications: 1998, pp. 96-100.

F.W. Mast, & C.M. Oman, Top-Down Processing and Visual Reorientation Illusions in a Virtual Reality Environment, "Swiss Journal of Psychology" 2004, vol. 63, issue 3, pp. 143-149.

wtorek, 5 maja 2015

Najstarszy wóz kołowy na świecie


Skąd pochodzi wynalazek koła? Wielu ludzi odpowiedziałaby, że z Bliskiego Wschodu. Odkrycia archeologów dokonane w Europie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat dostarczają jednak alternatywnej hipotezy. W 1976 roku, w Bronocicach pod Krakowem, natrafiono w czasie wykopalisk na niezwykły eksponat – glinianą wazę z wizerunkami czterokołowych wozów. Dzisiaj można ją obejrzeć w Muzeum Archeologicznym w Krakowie. Datowanie metodą radiowęglową, pozwoliło ustalić okres pochodzenia artefaktu na 3635-3370 r. p.n.e. Na tym samym stanowisku odnaleziono również szkielety zwierząt pociągowych noszące ślady po uprzężach. Oznacza to, że po ziemiach leżących dzisiaj w granicach Polski, już 5500 lat temu jeździły wozy ciągnione przez woły! Tymczasem najstarsze dowody świadczące o używaniu wozów na Bliskim Wschodzie pochodzą z ok. 3100-3050 r. p. n. e. (chodzi o piktogramy z Uruk).

To jednak nie wszystko. Na terenach współczesnej Danii, Holandii, Węgier oraz Niemiec odnajdywano liczne fragmenty wozów pochodzących z końca IV tysiąclecia p.n.e. Na obszarach podmokłych odkryto również pozostałości traktów wykonanych z drewnianych bali. Forma transportu przy pomocy wozów musiała być więc rozpowszechniona. Implikacje wspomnianych wyżej odkryć mają doniosłe znaczenie. Używanie wozów do transportu sugeruje, że na terenach Europy schyłku IV tysiąclecia p.n.e. istniała gospodarka wytwórcza zdolna produkować nadmiarowe dobra. Jest to prawdopodobnie niemożliwe bez rozwiniętego osadnictwa.

Dotychczasowe rozważania dotyczyły koła jezdnego. Sam wynalazek koła jako takiego miał również inne zastosowania i był używany np. w garncarstwie. Nie można zatem traktować wazy z Bronocic jako ostatecznego potwierdzenia pierwszeństwa Europy nad Bliskim Wschodem w kwestii wyżej wspomnianej innowacji. Niemniej jednak, odkrycia w Bronocicach, a także te dokonane podczas innych prac archeologicznych (np. Ostrowiec Świętokrzyski, Budapeszt) pozwalają na zakwestionowanie wizerunku Europy jako obszaru zamieszkałego przez ludy dalece odstające od Mezopotamii, czy też Egiptu, pod względem rozwoju technologicznego. Być może przyszłe badania archeologiczne zmienią jeszcze niejednokrotnie nasze wyobrażenia o początkach osadnictwa w Europie.

Źródła: 
Rafał Małecki, Ojczyzna Wozu: Europa czy Bliski Wschód, "Wiedza i Życie", 1996, nr 8, ss. 36-40. [http://archiwum.wiz.pl/1996/96083600.asp] [21.04.2015] 

Janusz Kruk i Sarunas Milisauskas, Rozkwit i upadek społeczeństw rolniczych neolitu, Kraków 1999, ss. 166-170. 

http://www.ma.krakow.pl/wystawy/wozy_z_bronocic [21.04.2015]